poniedziałek, 23 stycznia 2012


Ostatnia sobota była bardzo przyjemną odskocznią od mego jakże zajebistego żywota. Spędziłem ją z ludźmi mi życzliwymi co bardzo pomogło mi choćby w chwilowym "nie myśleniu". Owe spotkanie było (z tego co wiem) pomysłowością Hanki, a pomysłowość Hanki spowodowana była 18 urodzinami Hewiego, któremu kolejny raz chciałbym złożyć najlepsze życzenia!! :*
Oby więcej takich "ch**owych spotkań ale bez tego chu... na początku" ;)
Bardzo dziękuję pomysłodawcy, wykonawcy oraz innym obecnym tam człekom dzięki którym czułem się na prawdę super:)
Warte zauważenia jest to iż na fajność tego dnia i brak myślenia o złych sprawach rozpoczęte zostało przez fantastyczny trening z Witkiem podczas którego pogadaliśmy troszkę i zostałem zrozumiany w sprawie "odcięcia" od wszystkiego co złe. 

Obiecałem że napiszę więc piszę:

To był  POZYTYWNY dzień!

Kolejną dość ważną dla mnie kwestią jest dla mnie jutrzejsza wycieczka do człowieka na pewno światłego i inteligentnego. Mam nadzieję iż dzięki tej dalekiej wyprawie osiągnę to co bliska mi osoba, która jest pomysłodawcą całego przedsięwzięcia. Trochę się tego obawiam no ale..

Właśnie odbyłem pewną rozmowę, z szacunku dla rozmówcy i dla pewnych bliskich mi osób mi nie napiszę czego dotyczyła, i tego co myślę na ten temat. Oczywiście każdy ma swoje zdanie i ma do tego pełne prawo ale tekst że ta decyzja nie jest na przekór mnie jest albo brakiem niejako kompetencji, rozeznania i zainteresowania w stosunku do ludzi którymi powinno się interesować, albo zwykłym kłamstwem. Pozwolę sobie zacytować klasyk "ŻAL", "ŻENUA", "DNO" .

P<3

środa, 18 stycznia 2012

Nie jest dobrze. Heh co ja w ogóle mówię.. jest tragicznie..
Moja siła jest na poziomie -100% i nie chodzi o mięśnie tylko o strefę psychiczną..
Od pewnego, dość długiego czasu jest strasznie źle..
Moja psychika puka w dno od dołu.. Nie mam już nawet sił by udawać że jest spoko..
Wcześniej chociaż treningi były taką odskocznią, chwilą wytchnienia w której nie myślę o tym o czym myśleć od dawna nie powinienem. Dzisiejsza hala to było jakieś dno, zamiast się cieszyć że zapierniczam to chciało mi się płakać, dwie godziny zupełnej psychicznej męczarni.. Nie mam pojęcia co się dzieje.. Nie wiem czy dziś był taki dzień, że wszystko się skumulowało, wszystkie złości i zmartwienia, czy coś we mnie pękło w sensie metoforycznym ofkorsik.
Mam czasem ochotę krzyknąć 'kurwa, przytuli mnie ktoś w końcu?'

A wkoło tylko słyszę to samo, na Esce, na Planecie, w telewizji, wszędzie!
Nie cierpię tego!

Słitaśne i całuśne pozdrowienia dla Agi B ;* za dopingowanie mnie przy brzuszkach!

niedziela, 15 stycznia 2012

BnOŻ

Jedziemy na zawody, pełni entuzjazmu, z nutką strachu. Nie wiemy jak nam pójdzie, czasem czujemy że będzie kaplica że cały świat krzyczy by nie wchodzić do lasu, a mimo to startujemy. Obieramy warianty, dajemy z siebie ile tylko potrafimy.No więc start! Wybieramy najkrótsze a zarazem pewne warianty z pewnym wejściem na punkt. Z doświadczenia wiemy żeby omijać bagna, gdy nie trzeba nie bawić się w górali i latać góra dół. Z pełnym zaufaniem do samych siebie obieramy najwłaściwsze przebiegi. Niestety czasem zdarzają się błędy, złe warianty nie dość że długie to zawiłe, bez pewnych punktów ataku, dodatkowo przytrafiają się jeszcze zupełne braki kontaktu z mapą. Biegniemy na oślep ile sił w nogach, następnie zwalniamy i zaczynamy czesać "Gdzieś tu" po pewnym czasie ktoś wskazuje nam miejsce w którym jesteśmy i nie są to okolice naszego punktu.. Jesteśmy daleko..
Co wtedy zrobić? Załamać się i zejść z trasy? Czy zebrać się w sobie i dokończyć bieg, a następnie wyciągnąć słuszne wnioski?
Jak wszyscy wiemy, bywa z tym różnie. Czasem schodzimy, czasem nie odpuszczamy a jeszcze innym razem robimy mixa, czyli schodzimy i analizujemy. Każdy robi jak sam uważa. Niektórzy puszczają to w niepamięć, inni na spokojnie analizują i dochodzą do pewnych wniosków, są też tacy którzy gorliwie analizują i ciągle żyją wspomnieniem owej amby, wspomnieniem że był zajebisty bieg lecz jeden błąd wszystko przekreślił. Oni stoją w miejscu, nie rozwijają się.

Dla mnie Biegi na Orientację to życie w metaforycznej postaci. Każdy wariant to decyzja. Dobra decyzja to dobry warianty, zła decyzja a raczej mniej właściwa to też wariant tylko że dużo dłuższy, bardziej męczący kosztujący nas wiele więcej wysiłku i stresu. Każdy punkt jest końcem tego co było, a zarazem początkiem czegoś nowego, czegoś czego jeszcze nie znamy.

Chciałbym przestać stać w miejscu, odnaleźć swój punkt, którego poszukuję od bardzo dawna. Nie dość że popełniłem błąd wariantowy, to jeszcze straciłem kontakt z mapą, cały czas biegłem pod straszliwie stromą górę na domiar złego całe podłoże to głębokie bagno z którego piekielnie ciężko wyjść, nie wspomnę o głębokich jarach, gęstej, krzaczastej roślinności z której ciężko się wyplątać i która straszliwie rani skórę. Wiem że punkt którego szukam jest gdzieś blisko. Nie wiem co będzie po nim lecz co by nie było, po tej ambie i po tym terenie który mam nadzieję zostawię już niedługo za sobą, dalsza część trasy będzie niczym zbieg z górki po przyjemnym, szybkim, białym lesie.

Przepraszam za brak spójności i jakikolwiek sens logiczny ale tak właśnie jest.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Tak sobie siedzę i konsumuję kolację i stwierdzam iż muszę się tutaj czymś pochwalić!
Jako krótkie wprowadzenie do tematu napiszę iż każdy człowiek jest od czegoś uzależniony. Ja oczywiście również mam jakieś swoje uzależnienia dokładniej 3 o których jestem w pełni świadomy i pewnie z pińćset innych o których nawet bym nie pomyślał.
Z bardziej mądrego źródła :

"Uzależnienie – nabyta silna potrzeba wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji."

I jako że z wyrysowanego w mej głowie wzorca wynika iż z każdą swoją nie doskonałością należy walczyć i ciężko nad nią pracować postanowiłem zawalczyć z dwoma problemami.

Pierwszy problem jest OBGRYZANIE PAZNOKCI jest to problem z którym rozpoczynam walkę już któryś raz i kiedyś nawet odniosłem zwycięstwo lecz niestety ostateczna bitwa została okraszona moją porażką.. Wiem iż jest to problem na tle nerwowym.. No ale co zrobić..
Lecz.. czerpiąc z własnego wzorca nie można się poddawać!
I właśnie dlatego z pełną satysfakcją mogę napisać:
:" Cześć! Jestem Mateusz nie obgryzam paznokci od 13 dni!"
Wiem że 13 dni to właściwie nic lecz w porównaniu do codziennego "zjadania" samego siebie jest to coś ! ;) I wiem że tym razem mi się kurka uda!

Kolejnym uzależnieniem którego jestem w pełni świadomy i które sprawia iż właściwie codziennie puszczam pod swym adresem dość długą wiązkę słów powszechnie uznawanych za niekulturalne jest JEDZENIE PÓŹNĄ PORĄ!! Choćbym nie wiem co zjadł przez cały dzień to na noc muszę się nawpierdzielać jak głupi! A później sam sobie cisnę! Jest poniedziałek 9 dzień roku 2012, kolacja czyli jabłko i pomarańcza została zakończona o godzinie 20:15. I choćbym miał się pociąć to kurna nic już nie zjem dzisiaj! A jeśli mój debilny organizm będzie mnie do tego zmuszał to pójdę spać choćby o 22! Mam nadzieję iż z biegiem czasu zacznę jeść kolację coraz wcześniej. Moim celem jest 18:30 ;)

Mój 3 problem jest nie do rozwiązania więc nie będę się na jego temat rozpisywać.

WW uzależniania, a raczej walka z nimi to moje noworoczne postanowienia! ;)
Dodać do nich należyWCZEŚNIEJSZE KŁADZENIE SIĘ SPAĆ ponieważ jak powszechnie wiadomo
"Jak śpimy tak trenujemy a jak trenujemy tak później walczymy na zawodach!"

Przepraszam za brak przecinków ale coś się zdupiło.. :P

Aaaa zapomniałem.. Po raz kolejny oddałem dziś krew do czego wszystkich serdecznie zachęcam gdyż poczucie satysfakcji"zajebiste" niczym w lipcu;) I spotkałem tam Gada;)

Ach pani z okienka powiadomiła mnie iż zostałem pomyślnie zweryfikowany jako dawca szpiku :) Fajno cieszy mnie to :)
Kurka jestem z siebie DUMNY!