niedziela, 15 stycznia 2012

BnOŻ

Jedziemy na zawody, pełni entuzjazmu, z nutką strachu. Nie wiemy jak nam pójdzie, czasem czujemy że będzie kaplica że cały świat krzyczy by nie wchodzić do lasu, a mimo to startujemy. Obieramy warianty, dajemy z siebie ile tylko potrafimy.No więc start! Wybieramy najkrótsze a zarazem pewne warianty z pewnym wejściem na punkt. Z doświadczenia wiemy żeby omijać bagna, gdy nie trzeba nie bawić się w górali i latać góra dół. Z pełnym zaufaniem do samych siebie obieramy najwłaściwsze przebiegi. Niestety czasem zdarzają się błędy, złe warianty nie dość że długie to zawiłe, bez pewnych punktów ataku, dodatkowo przytrafiają się jeszcze zupełne braki kontaktu z mapą. Biegniemy na oślep ile sił w nogach, następnie zwalniamy i zaczynamy czesać "Gdzieś tu" po pewnym czasie ktoś wskazuje nam miejsce w którym jesteśmy i nie są to okolice naszego punktu.. Jesteśmy daleko..
Co wtedy zrobić? Załamać się i zejść z trasy? Czy zebrać się w sobie i dokończyć bieg, a następnie wyciągnąć słuszne wnioski?
Jak wszyscy wiemy, bywa z tym różnie. Czasem schodzimy, czasem nie odpuszczamy a jeszcze innym razem robimy mixa, czyli schodzimy i analizujemy. Każdy robi jak sam uważa. Niektórzy puszczają to w niepamięć, inni na spokojnie analizują i dochodzą do pewnych wniosków, są też tacy którzy gorliwie analizują i ciągle żyją wspomnieniem owej amby, wspomnieniem że był zajebisty bieg lecz jeden błąd wszystko przekreślił. Oni stoją w miejscu, nie rozwijają się.

Dla mnie Biegi na Orientację to życie w metaforycznej postaci. Każdy wariant to decyzja. Dobra decyzja to dobry warianty, zła decyzja a raczej mniej właściwa to też wariant tylko że dużo dłuższy, bardziej męczący kosztujący nas wiele więcej wysiłku i stresu. Każdy punkt jest końcem tego co było, a zarazem początkiem czegoś nowego, czegoś czego jeszcze nie znamy.

Chciałbym przestać stać w miejscu, odnaleźć swój punkt, którego poszukuję od bardzo dawna. Nie dość że popełniłem błąd wariantowy, to jeszcze straciłem kontakt z mapą, cały czas biegłem pod straszliwie stromą górę na domiar złego całe podłoże to głębokie bagno z którego piekielnie ciężko wyjść, nie wspomnę o głębokich jarach, gęstej, krzaczastej roślinności z której ciężko się wyplątać i która straszliwie rani skórę. Wiem że punkt którego szukam jest gdzieś blisko. Nie wiem co będzie po nim lecz co by nie było, po tej ambie i po tym terenie który mam nadzieję zostawię już niedługo za sobą, dalsza część trasy będzie niczym zbieg z górki po przyjemnym, szybkim, białym lesie.

Przepraszam za brak spójności i jakikolwiek sens logiczny ale tak właśnie jest.

4 komentarze: