niedziela, 25 listopada 2012

Są czasem takie momenty że człowiekowi chce się najzwyczajniej w świecie płakać, nie z powodu straty kogoś bliskiego, nie z powodu bólu czy cierpienia ale z radości, z zajebistej dumy z bycia Polakiem, ze wzruszenia z powodu uczczenia Dnia Niepodległości w tak niesamowity sposób jak wystartowanie w Biegu Niepodległości.
Nie pitoląc bez sensu od razu napiszę że Bieg Niepodległości by jednym z tych kilku moich wymarzonych biegów. Bieg Katorżnika, Maraton Chateaux du Medom, Oringen, Croatia Open, Bieg na Śnieżkę to tylko część jeszcze nie spełnionych marzeń ale jedno (Bieg Niepodległości) mogę sobie już odhaczyć :) Ale zacznijmy od początku...

Pewien chłodny październikowy wieczór, herbatka z cytrynką dla zdrowotności, lapek, fejsbóczek i codzienna rozmowa z Mistrzem Świata  (w telegraficznym skrócie) :
Rafcio: Startuję z tatą w Biegu Niepodległości!
Połi: Kurcze zarąbiście, od kilku lat chcę w tym wystartować!
Rafcio: No to dawaj z nami!!
Połi: Nie no może to ma być takie spędzenie czasu rodzinne.
Rafcio: Nie pitol jak chcesz to jedź!!
Połi: (szybkie namyślenie, sprawdzenie czy są jeszcze miejsca) OK!!!

I w ten oto sposób pierwsza część zadania mająca przybliżyć mnie do spełnienia tegoż marzenia została wykonana.

10 listopada (sobota) przybywamy do stolicy, od razu udajemy się do centrum w celu odebrania pakietów startowych. No i zonk. GPS + orientalisty no i jesteśmy w złym miejscu! Na szczęście miły pan z jednej z pińcuset szkół w najbliższej okolicy(max 1 km) znał się na stolicy i byliśmy uratowani. Niestety po dotarciu do centrum zawodów pojawia się problem ogromnej wagi.. JAKI KOLOR KOSZULKI!!??!?!?!?!!???
Kolejka przesuwa się strasznie szybko i co zrobić? Następuje nasza kolej pani odbiera formularz, wręcza torebeczkę z pakietem, pyta "jaka koszulka?" mówię "L" myślę z kolorem zdam się na nią.. Na szczęście zostały tylko białe więc problem się sam rozwiązał :D

PAKIET STARTOWY:





Jak widać powyżej suweniry zecne.

Następnie udaliśmy się do centrum handlowego Arkadia na obiadek na który to zaprosiła nas Mama Podzia szarma z frytkami popita DUŻĄ ilością koli zawsze spoko ;) Kolejnym punktem programu okazało się zwiedzanie stołecznych sklepów o tematyce sportowej na które wybrałem się z Rafałem. Państwo Podzińscy w tym czasie udali się na misję o tajemniczym kryptonimie "froterka". Spotkaliśmy się wszyscy na kawierce i później hop to hotel rumu! Nikt nie przewidział że godzinę zajmie nam wyjazd z parkingu  ( I <3 wawa :/ ). Później już tylko najtkory i inne Ryszardy o treści typowo motywacyjnej.

Kolorowy prysznic zawsze spoko :)

Przed snem oglądneliśmy jeszcze walkę Mariusza Wacha z Klitschkiem i siup spanie!

Zegary nastawione na 8 lecz ja z pełnego podjarania obudziłem się koło godziny 7 i wierciłem się straszliwie tym bardziej uradowało mnie iż Rafał również wstał lityl bit wcześniej. Patriotyczne napisy na rękach i jazda!

Jeszcze tylko dziabnąć flagi na policzkach i jesteśmy gotowi.

Gdy zajechaliśmy i ujrzeliśmy morze biało-czerwonych biegaczy to mi osobiście, personalnie i prywatnie chciało się płakać ze wzruszenia. Coś wspaniałego!!
Nigdy wcześniej nie startowałem w takim biegu!
Ponieważ nie planowałem starać się biec szybko ani nawet nie próbowałem myśleć o jakimś czasie 55"? 65"? Więc ustawiłem się na końcu końców i tutaj ciekawostka w momencie gdy Rafcio miał jakieś 2,5 km za sobą ja dopiero dotarłem do bramy startowej :D Coś niesamowitego, mnóstwo biało-czerwonych ludzi.
Tworzących żywą Polską flagę. Masakra! Nie mogłem oddychać ze wzruszenia! Coś pięknego.
Ponieważ ochów i achów ja nie widzę końca dlatego może podsumuję gdyż mógłbym się tak zachwycać jeszcze dłuuuugo długo.

Moim zdaniem każdy powinien przeżyć coś takiego, wystartować w Biegu Niepodległości to najwspanialsze uczczenie pamięci tych którzy walczyli za nasz kraj, to najlepsze uhonorowanie tego straszliwie ważnego dnia dla każdego Polaka! Nie ma wątpliwości że jeżeli tylko zdrowie pozwoli to za rok też tam wystartuję!


Pragnę bardzo serdecznie podziękować Pani Marioli Podzińskiej (mamie), Panu Edwardowi Podzińskiemu (tacie) oraz Podziowi (Podziowi) za umożliwienie mi spełnienia tego marzenia a także za bardzo miło spędzony czas w stolicy. DZIĘKUJĘ :*





czwartek, 8 listopada 2012

Biorąc przykład z mojego serdecznego kolegi Rafała który to właściwie codziennie zamieszcza noteczki na swym Fanpejdżu postanowiłem że ja nie będę próżnował w tym temacie i będę starał się to robić przynajmniej raz w tygodniu :D
A więc zaczynam!
W zeszły piąteczek, zaraz po najważniejszym w roku święcie wybrałem się z Witoldem Jot na przemiły trening siły biegowej mający miejsce na wspaniałym, drugim co do wielkości łódzkim leśnym wzniesieniu.
18 minutek rozgrzeweczki, rozciąganko dolnych części moich dolnych kończyn które ostatnio dość często mi się zakwaszają (nie ma na to wytłumaczenia) i jazda po góreczkę! Jak to Witold stwierdził dość żwawo ;)
37'', 36'', (chyba będzie pawik), 36'', (zaraz się porzygam), 35''  (dobra koniec bo zaraz nie wytrzymam). I powrót w marszobiegu a pod koniec już w samym biegu.
Ok, trening nie był ciężki ale mi biegało się tragicznie a wszystkiemu winne Święta

5) nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

Grzech to piąty z siedmiu głównych, choć i tak w te święta zjadłem niewiele, lecz więcej niż na co dzień w ostatnim czasie.
Wasze mieszczańskie głowy nie mogą połączyć Święta Wszystkich Świętych z jedzeniem? Zapraszam na wieś, a dla bardziej zainteresowanych to na priwku wyjaśnię.
Piątkowy wieczór a właściwie noc też był udany! Maraton horrorów w towarzystwie Naszych Pięknych NiewiastPięknej Aleksandry oraz Mistrza Świata fajny był i się bałem, lecz! Dzięki wytrwałości, mogłem odwieść Matyldę do domu i już wiem gdzie mieszka! :D (cel osiągnięty ;P)
Sobota to Hard Futbol z bojsami a wieczorkiem kurki, naleśniki i sok limonkowy. <BLEEEE>
Poniedziałek to 30' rozbieganko.
Wtorek to trening w parku 3 Maja gdzie mamy swoją bazę i wykonana całkiem myślę fajna praca w postaci 10 powtórzeń <mocno podbieg, wolno zbieg, 100m maksior i dotruchatanie do podbiegu> oczywiście rozgrzeweczka, rozciąganie, roztruchtanie i znów rozciąganie na najwyższym światowym poziomie! ;)

A właśnie te treningi z akcentami siły postanowiłem wykonać gdyż dzięki uprzejmości
Państwa M.E.R. Podzińskich wystartuję już w tą/tę sobotę w Biegu Niepodległości w Warszawie. Nie ukrywam iż jest to bieg który mam od dość dawna wpisany na listę moich wymarzonych. Nie biegnę tam po żaden wynik, chcę wziąć w tym udział a przy okazji sprawdzić w jakiej jestem dyspozycji. Pozatym w zamian za umożliwienie mi spełnienia jednego z marzeń nie chcę serwować im długiego czekania.

Niestety wczoraj podczas cotygodniowego baseniku w momencie wykonywania nawrotu (taki fikołek pod wodą) tak niefortunnie odbiłem się od ściany że poczułem dziwny ucisk w stopie, ponieważ nie bolało zlekceważyłem to i pływałem dalej, następnie sauna i o losie włączyli zjeżdżalnię! Musiałem zjechać choć raz jeden jedyny. No i przypierniczyłem stopą (tą samą) w bliżej nieokreślony przedmiot który twardzo przymocowany jest do dna. Od spodu w miejscu pomiędzy paluchem a drugim palcem mam obecnie siny ślad który ciągnie się aż do połowy stopy i troszkę mnie to martwi bo spuchło i średnio mogę na tym stąpać, choć podczas truchtu jest całkiem znośnie.

Jeśli nadal będzie bolało to pójdę do lekarza ale dopiero w poniedziałek po biegu. Mam nadzieję że nic mi tam nie pękło/złamało się i że to tylko 3-4 dni przerwy w treningu bo już 18.11.2012 odbędzie się kolejna rywalizacja o tytuł najlepszego górala nizin łódzkich!! W pierwszą niedzielę po święcie Niepodlagłości kolejny raz będzie można zawalczyć z GÓRĄ!! Wszystkich serdecznie zapraszam! Przekonaj się czy dasz radę wygrać ze mną, czy dasz radę GÓRZE!!


 _______________________________PODBIEG__________________________

sobota, 20 października 2012

Siema Long

Dawno oj dawno mnie tu nie było, dawno.. Nie jeździłem na zawody więc nie było o czym pisać i czym się dzielić. Lecz ku uciesze wszystkich skrytych i nie skrytych fanów moich piśmienniczo-psychologicznych wywodów w końcu trafiłem do lasu na bieganko z mapką.
Moje pierwsze zawody od czerwca to nie byle co! Ha! To nawet w pewnym sensie grubsza sprawa gdyż LONG do wąskich nie należy. Jadnakowoż notka ta nie powstaje w celu opisania moich długich leśnych poczynań, powstaje ona gdyż podczas LONGa miałem sporo czasu by sobie pomyśleć nad pewnymi sprawami i obmyślić całą gotową noteczkę!
Niestety.. moja pamięć nie jest zajebista więc moja zajebista i gotowa notka zaginęła gdzieś w głębi tej części ciała którą potocznie nazywa się mózgiem. Pamiętam że pomyślałem sobie jaki jestem zajebiście samolubny! A pomyślałem tak z bardzo zastanawiającego mnie powodu, otóż ludzi z którymi mijałem się na trasie dopingowali mnie i ok było to miłe i nic w tym nad zwyczajnego gdyby nie to że to long! Można szepnąć słówko czy coś ale nie "Dawaj Połom nie poddawaj się! Lecisz do końca!" tym bardziej gdy wołają to ludzie którzy na tej najdłuższej w sezonie trasie walczą o medale! Cieszy mnie to że Duduś na fragmencie 40-50 metrów gdy mnie mijał(wtedy biegłem) wypowiedział do mnie niezliczoną liczbę słów, motywujących słów. Cieszy mnie Nacioszka która mi mówi "dawaj Połom niewiele jeszcze" (7pk). Takich przykładów mógłbym podać więcej ale każda taka sytuacja sprawia iż uświadamiam sobie jaki jestem samolubny! Ludzie walczą o każdą sekundę do ostatnich sił a jeszcze szepną mi jakieś słówko. A co ja mogę im w zamian za motywację zaoferować? Przebiegnięte 14 km z 20? 3-4 minutowy zryw? Nie ma co ukrywać nie byłem przygotowany do LONGA ale po 2 tygodniach tuptania z nogi na nogę ukończyłem tego skurwysyna! Wielką głupota było wychodzenie do lasu ale ważne że było fajnie!

 I ważne, a właściwie najważniejsze.. Nie ma co ukrywać nikt z was, z ludzi biegających na orientację poza kilkoma wyjątkami nie wierzył że ukończę. Każdy z człowieczków był pewny że zejdę. I wiecie co? Czuję się zajebiście dumny z tego że się gnojki myliliście! Nikt nigdy mi nie wmówi że sobie z czymś nie poradzę!!
I jeszcze coś do wszystkich "zajebistych" żartownisi którzy obrabiają dupę za plecami.
Śmiało! Mówicie mi prosto w twarz że nie dam rady! Mówcie mi że nie ma szans bym coś zrobił! Że nie jestem wystarczająco dobry!!
A wiecie dlaczego?
Bo za każdym razem choćby nie wiem ile pracy by mnie to kosztowało pokażę wam że MOGĘ! Za każdym razem udowodnię wam że się mylicie.
Aa i jeszcze jedno. Sprawia mi to zajebistą frajdę!

czwartek, 15 marca 2012

Poniższa notka w właściwie jej początek dedykowany jest Chrupkowi, tylko nie pamiętam dlaczego..

No ale nic, ze spraw bieżących to  ponieważ szkoła, życie, psychika i właściwie wszystko pozostałe to jakiś kabaret to bardzo ucieszyła mnie propozycja Witka dotycząca wyjazdu do Żelazka. Choć prawdę mówiąc gdy sobie pomyślę o skałkach i o długich minutach które na bank przerodzą się w jakąś godzinkę lub dwie spędzonych gdzieś w mrocznym lesie to mi się nie chce.. Z tego co wiem to klasyk.. Więc długo i męcząco.. No i dobrze! Zajmę czymś głowę:) w niedzielę jakieś dwa średnie no też fajno:) Ale najważniejsze że spędzę czas z kimś mi życzliwym i cholernie mnie motywującym do życia. No i jeszcze jeden plus.. Dwa dni totalnego resetu! Od wszystkiego! Po dzisiejszym to przede wszystkim od telefonu..
Wg to nie wiem ocb ale nie podoba mi się es którego dziś dostałem.. Nie wiem czym był spowodowany.. I nie wiem dlaczego ta osoba ma mój numer..
Mniejsza za dużo zdrowia i energii kosztuje mnie by próbować nie myśleć na co dzień, a tym bardziej rozprawiać o tym tutaj..

Napiszę jeszcze że Podzio jest w Niemczech a ja nie wiem na co chcę iść na studia.. Znaczy się mam kilka typów a teraz jeszcze się popierdzieliło z tymi uprawnieniami więc studiować geodezji nie muszę.. I nie wiem zupełnie w jakim kierunku pójść.

zostaw smutki za sobą podążaj nową drogą ciesz się z promieni słońca- Hał??

czwartek, 8 marca 2012

,,,Nie widziałam cię już od miesiąca. 
I nic. Jestem może bledszy,
trochę śpiący, trochę bardziej milczący,
lecz NIE da się żyć bez powietrza,,,

niedziela, 4 marca 2012

Jak obiecałem głównym wątkiem tej o to właśnie czytanej przez Ciebie notki będzie
GRUUUBA WIXA!!! 18 AGATY i WITKA !
Pierwsza kwestia jest taka że z mojego misternego planu grubaśnej niespodzianki wyszła LIPA! A wszystko przez to że Młodemu się nagle zachciało iść na trening!!  <co za człowiek>

Następnie pragnę podzielić się z Tobą moim osobistym odczuciem odnośnie pewnej osoby..
Osoba ta jest głównym organem motywującym powstanie tej oto notki.
A mianowicie..
Tak narąbanej Saszki to ja jeszcze nie widziałem ;) Dlatego też otrzymuje miano Wielkiego Alkusa.
Kolejna sprawka która w dość dużym stopniu mnie zaskoczyła to Poguś albo raczej jego ubranko :)
 I właściwie mógłbym tak pitolić jeszcze jakieś pięć dni ale dupa, nie chce mi się.
Napisze jeszcze tylko że moje tchórzostwo osiągnęło poziom hard za co tylko i wyłącznie się wkurwiłem na samego siebie.

Podsumowując moje pozbawione jakiejkolwiek weny, ładu i składu wypociny pragnę podziękować Rudzi i Witkowi za zorganizowanie naprawdę fajnej imprezy na której wszyscy się świetnie bawili.
Dziękuję również Ursusowi za akcję "Tulimy Głupiego Połoma" oraz Riminiemu za myślę bardzo mądrą, sensowną i szczerą rozmowę.



DZIĘKUJĘ RÓWNIEŻ JULII ZA TO IŻ STRZELAŁA TYLKO MAŁE FOSZKI ZA MOJE ZNIKNIĘCIA... No i za to że dzięki niej nie myślałem i świetnie się bawiłem!

 Aaa i zapomniałbym.. Nic tak nie działa jak czerwona sukienka.. ;) :D

 

poniedziałek, 23 stycznia 2012


Ostatnia sobota była bardzo przyjemną odskocznią od mego jakże zajebistego żywota. Spędziłem ją z ludźmi mi życzliwymi co bardzo pomogło mi choćby w chwilowym "nie myśleniu". Owe spotkanie było (z tego co wiem) pomysłowością Hanki, a pomysłowość Hanki spowodowana była 18 urodzinami Hewiego, któremu kolejny raz chciałbym złożyć najlepsze życzenia!! :*
Oby więcej takich "ch**owych spotkań ale bez tego chu... na początku" ;)
Bardzo dziękuję pomysłodawcy, wykonawcy oraz innym obecnym tam człekom dzięki którym czułem się na prawdę super:)
Warte zauważenia jest to iż na fajność tego dnia i brak myślenia o złych sprawach rozpoczęte zostało przez fantastyczny trening z Witkiem podczas którego pogadaliśmy troszkę i zostałem zrozumiany w sprawie "odcięcia" od wszystkiego co złe. 

Obiecałem że napiszę więc piszę:

To był  POZYTYWNY dzień!

Kolejną dość ważną dla mnie kwestią jest dla mnie jutrzejsza wycieczka do człowieka na pewno światłego i inteligentnego. Mam nadzieję iż dzięki tej dalekiej wyprawie osiągnę to co bliska mi osoba, która jest pomysłodawcą całego przedsięwzięcia. Trochę się tego obawiam no ale..

Właśnie odbyłem pewną rozmowę, z szacunku dla rozmówcy i dla pewnych bliskich mi osób mi nie napiszę czego dotyczyła, i tego co myślę na ten temat. Oczywiście każdy ma swoje zdanie i ma do tego pełne prawo ale tekst że ta decyzja nie jest na przekór mnie jest albo brakiem niejako kompetencji, rozeznania i zainteresowania w stosunku do ludzi którymi powinno się interesować, albo zwykłym kłamstwem. Pozwolę sobie zacytować klasyk "ŻAL", "ŻENUA", "DNO" .

P<3

środa, 18 stycznia 2012

Nie jest dobrze. Heh co ja w ogóle mówię.. jest tragicznie..
Moja siła jest na poziomie -100% i nie chodzi o mięśnie tylko o strefę psychiczną..
Od pewnego, dość długiego czasu jest strasznie źle..
Moja psychika puka w dno od dołu.. Nie mam już nawet sił by udawać że jest spoko..
Wcześniej chociaż treningi były taką odskocznią, chwilą wytchnienia w której nie myślę o tym o czym myśleć od dawna nie powinienem. Dzisiejsza hala to było jakieś dno, zamiast się cieszyć że zapierniczam to chciało mi się płakać, dwie godziny zupełnej psychicznej męczarni.. Nie mam pojęcia co się dzieje.. Nie wiem czy dziś był taki dzień, że wszystko się skumulowało, wszystkie złości i zmartwienia, czy coś we mnie pękło w sensie metoforycznym ofkorsik.
Mam czasem ochotę krzyknąć 'kurwa, przytuli mnie ktoś w końcu?'

A wkoło tylko słyszę to samo, na Esce, na Planecie, w telewizji, wszędzie!
Nie cierpię tego!

Słitaśne i całuśne pozdrowienia dla Agi B ;* za dopingowanie mnie przy brzuszkach!

niedziela, 15 stycznia 2012

BnOŻ

Jedziemy na zawody, pełni entuzjazmu, z nutką strachu. Nie wiemy jak nam pójdzie, czasem czujemy że będzie kaplica że cały świat krzyczy by nie wchodzić do lasu, a mimo to startujemy. Obieramy warianty, dajemy z siebie ile tylko potrafimy.No więc start! Wybieramy najkrótsze a zarazem pewne warianty z pewnym wejściem na punkt. Z doświadczenia wiemy żeby omijać bagna, gdy nie trzeba nie bawić się w górali i latać góra dół. Z pełnym zaufaniem do samych siebie obieramy najwłaściwsze przebiegi. Niestety czasem zdarzają się błędy, złe warianty nie dość że długie to zawiłe, bez pewnych punktów ataku, dodatkowo przytrafiają się jeszcze zupełne braki kontaktu z mapą. Biegniemy na oślep ile sił w nogach, następnie zwalniamy i zaczynamy czesać "Gdzieś tu" po pewnym czasie ktoś wskazuje nam miejsce w którym jesteśmy i nie są to okolice naszego punktu.. Jesteśmy daleko..
Co wtedy zrobić? Załamać się i zejść z trasy? Czy zebrać się w sobie i dokończyć bieg, a następnie wyciągnąć słuszne wnioski?
Jak wszyscy wiemy, bywa z tym różnie. Czasem schodzimy, czasem nie odpuszczamy a jeszcze innym razem robimy mixa, czyli schodzimy i analizujemy. Każdy robi jak sam uważa. Niektórzy puszczają to w niepamięć, inni na spokojnie analizują i dochodzą do pewnych wniosków, są też tacy którzy gorliwie analizują i ciągle żyją wspomnieniem owej amby, wspomnieniem że był zajebisty bieg lecz jeden błąd wszystko przekreślił. Oni stoją w miejscu, nie rozwijają się.

Dla mnie Biegi na Orientację to życie w metaforycznej postaci. Każdy wariant to decyzja. Dobra decyzja to dobry warianty, zła decyzja a raczej mniej właściwa to też wariant tylko że dużo dłuższy, bardziej męczący kosztujący nas wiele więcej wysiłku i stresu. Każdy punkt jest końcem tego co było, a zarazem początkiem czegoś nowego, czegoś czego jeszcze nie znamy.

Chciałbym przestać stać w miejscu, odnaleźć swój punkt, którego poszukuję od bardzo dawna. Nie dość że popełniłem błąd wariantowy, to jeszcze straciłem kontakt z mapą, cały czas biegłem pod straszliwie stromą górę na domiar złego całe podłoże to głębokie bagno z którego piekielnie ciężko wyjść, nie wspomnę o głębokich jarach, gęstej, krzaczastej roślinności z której ciężko się wyplątać i która straszliwie rani skórę. Wiem że punkt którego szukam jest gdzieś blisko. Nie wiem co będzie po nim lecz co by nie było, po tej ambie i po tym terenie który mam nadzieję zostawię już niedługo za sobą, dalsza część trasy będzie niczym zbieg z górki po przyjemnym, szybkim, białym lesie.

Przepraszam za brak spójności i jakikolwiek sens logiczny ale tak właśnie jest.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Tak sobie siedzę i konsumuję kolację i stwierdzam iż muszę się tutaj czymś pochwalić!
Jako krótkie wprowadzenie do tematu napiszę iż każdy człowiek jest od czegoś uzależniony. Ja oczywiście również mam jakieś swoje uzależnienia dokładniej 3 o których jestem w pełni świadomy i pewnie z pińćset innych o których nawet bym nie pomyślał.
Z bardziej mądrego źródła :

"Uzależnienie – nabyta silna potrzeba wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji."

I jako że z wyrysowanego w mej głowie wzorca wynika iż z każdą swoją nie doskonałością należy walczyć i ciężko nad nią pracować postanowiłem zawalczyć z dwoma problemami.

Pierwszy problem jest OBGRYZANIE PAZNOKCI jest to problem z którym rozpoczynam walkę już któryś raz i kiedyś nawet odniosłem zwycięstwo lecz niestety ostateczna bitwa została okraszona moją porażką.. Wiem iż jest to problem na tle nerwowym.. No ale co zrobić..
Lecz.. czerpiąc z własnego wzorca nie można się poddawać!
I właśnie dlatego z pełną satysfakcją mogę napisać:
:" Cześć! Jestem Mateusz nie obgryzam paznokci od 13 dni!"
Wiem że 13 dni to właściwie nic lecz w porównaniu do codziennego "zjadania" samego siebie jest to coś ! ;) I wiem że tym razem mi się kurka uda!

Kolejnym uzależnieniem którego jestem w pełni świadomy i które sprawia iż właściwie codziennie puszczam pod swym adresem dość długą wiązkę słów powszechnie uznawanych za niekulturalne jest JEDZENIE PÓŹNĄ PORĄ!! Choćbym nie wiem co zjadł przez cały dzień to na noc muszę się nawpierdzielać jak głupi! A później sam sobie cisnę! Jest poniedziałek 9 dzień roku 2012, kolacja czyli jabłko i pomarańcza została zakończona o godzinie 20:15. I choćbym miał się pociąć to kurna nic już nie zjem dzisiaj! A jeśli mój debilny organizm będzie mnie do tego zmuszał to pójdę spać choćby o 22! Mam nadzieję iż z biegiem czasu zacznę jeść kolację coraz wcześniej. Moim celem jest 18:30 ;)

Mój 3 problem jest nie do rozwiązania więc nie będę się na jego temat rozpisywać.

WW uzależniania, a raczej walka z nimi to moje noworoczne postanowienia! ;)
Dodać do nich należyWCZEŚNIEJSZE KŁADZENIE SIĘ SPAĆ ponieważ jak powszechnie wiadomo
"Jak śpimy tak trenujemy a jak trenujemy tak później walczymy na zawodach!"

Przepraszam za brak przecinków ale coś się zdupiło.. :P

Aaaa zapomniałem.. Po raz kolejny oddałem dziś krew do czego wszystkich serdecznie zachęcam gdyż poczucie satysfakcji"zajebiste" niczym w lipcu;) I spotkałem tam Gada;)

Ach pani z okienka powiadomiła mnie iż zostałem pomyślnie zweryfikowany jako dawca szpiku :) Fajno cieszy mnie to :)
Kurka jestem z siebie DUMNY!